czwartek, 7 czerwca 2012

Trochę historii

Po tygodniowych perturbacjach z internetem (a dokładniej z jego brakiem), mogę nareszcie nadrobić trochę zaległości.
Zbierałam się już od jakiegoś czasu, żeby napisać Wam skąd wziął się pomysł na Miedziankę.
Co takiego fascynującego jest w miedzi, że zaczęłam przygodę właśnie z nią?
Żeby wyjaśnić teraźniejszość, muszę sięgnąć pamięcią wstecz.
Pochodzę z rodziny uzdolnionej artystycznie. Jeden z moich dziadków współpracował z łódzką Akademią Sztuk Pięknych, którą często odwiedzałam jako dziecko. Miał własną pracownię, w której projektował i wykonywał cudowne buty, o których nie śniło się zwykłym zjadaczom chleba w czasach komunizmu. Drugi dziadek kochał antyki i białą broń. Malował obrazy, rzeźbił, był ikonografem, a przede wszystkim metaloplastykiem. Ich wyobraźnia i kreatywność przeszła na drugie pokolenie - moi rodzice mieli własny zakład krawiecki, a mama projektowała i szyła oryginalne kreacje.
Jeżeli chodzi o mnie, to w modzie lubię jej klasyczność i wygodę, a wyjątkowość i oryginalność, którą ceniła mama odnajduję w połączeniach surowych i naturalnych materiałów, z których można wyczarować prawdziwe cuda i unikaty. Tata natomiast odkąd pamiętam był MacGyverem - zawsze z niczego potrafił stworzyć coś, co nie tylko dobrze wyglądało ale i działało bez zarzutu. Ma umysł ścisły, dla którego fizyka, chemia i elektronika nie mają żadnych tajemnic. Nasz dom pełen jest tworzonych z pasją jego prac i wynalazków. Zafascynowałam się też jego własnoręcznie robioną dla Mamy biżuterią, którą odkopałam całkiem niedawno. Zdjęcia dwóch pierścionków z wygrawerowaną datą 1976 zamieszczam poniżej (pierwszy to miedź, drugi - mosiądz).  (Na marginesie zaznaczę, że są starsze ode mnie ;0)
To one natchnęły mnie do pójścia śladami Taty.




Pomogło też moje wykształcenie - jestem technikiem wystawiennikiem.
Teraz rozumiecie skąd wziął się mój pociąg do miedzi - metalu, który poddany odpowiedniej obróbce ukazuje swoje ukryte piękno.
Daleko mi do umiejętności Taty, ale z każdym nowym wyrobem uczę się czegoś nowego, dzięki jego cierpliwości i cennym wskazówkom.
Moim marzeniem jest własny piec do wypalania biżuterii. Wtedy oprócz miedzi mogłabym zająć się przetwarzaniem srebra, które jest o wiele popularniejsze wśród kobiet i bardziej uniwersalne.
Czasami marzenia się spełniają, więc nie tracę nadziei i robię to, co bardzo, bardzo lubię.
Pozdrawiam Was
Joanna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz